Tu się więcej nie da zrobić, dom tymczasowy się poddał, nie pozostaje nam nic innego jak zaproponować wam do adopcji Lusię. Może ktoś się zainteresuje…. Lusia jest niestety zbyt doskonała…
Lusia jest nastolatką, o urodzie zniewalającej. Z pyszczka bije po oczach pięknem, ufnością i słodyczą. W sierści można zanurzać ręce jak w falach ciepłego oceanu
Chcecie znać jej historię? Rok temu opiekunowie (?) Lusi wyprowadzili się do nowego, pewnie lepszego życia. Lusię zostawili. I ona rok koczowała pod ogrodzeniem w nadziei, że wrócą. Ktoś jej rzucił coś do żarcia, sama coś wyciągnęła, dało się przetrwać.
Ważne, że teraz jest u nas. Bo Lusia to kanapowiec i należy jej się własny mebel jak, nie przymierzając, psu zupa . Lubi wylegiwać się na kanapie, koniecznie na poduszkach. Chętnie towarzyszy w kuchni, na propozycję poczęstunku (to znaczy ty jesz, a ona czuje się zaproszona) robi pięknie siad.
Nic a nic nie boi się człowieka. Ba, ona uważa, że ludzie są do tulenia i głaskania. I ogólnie sprawiania jej przyjemności. Nie jest jednak nachalna, doskonale rozumie, że nie teraz czas na przyjemności.
Z innymi psami dogaduje się znakomicie, nikt nikomu w paradę nie wchodzi, szanujemy się nawzajem.
W domu jest bardzo spokojna, grzeczna. Cichutko zostaje sama, i zakładamy się o wiano kiełbasy, że śpi bezwstydnie jak nas nie ma.
W domu utrzymuje czystość, choć zdarza jej się popuścić. Bardzo ją ten fakt martwi i na pewno nie czuje się z tym komfortowo.
Może na spacer? Chętnie, lekkim krokiem. Chociaż z uwagi na zwyrodnienia kostne (no ale w tym wieku to raczej normalne :)), lekko utyka na jedną łapkę. Ćwiczymy z nią i zaraz tak jej się noga wzmocni, że hoho!
Lusia jest cu-dow-na. Choć źle się ten ostatni czas dla niej potoczył, pokazała swoją bezinteresowną wierność i ufność.